piątek, 18 listopada 2011

Trochę zaległości

No ale tak się dzieje, że nie ma czasu taczek załadować:))) I teraz nie wiem, czy od zaległości czy od najświeższych wydarzeń zacząć... a to po starociach.... będzie szybciej a na koniec cacuszko:)
Na początek czapka, która powstała nie wiadomo po co i dlaczego:) mam ciut tej ceglastej merino/akryl, fajnie się robi i .... chyba warkocze-podkowy chciałam spróbować i poleciałam czapą całą..... miała być na dorosłą głowę a jest akurat na 4 latkę... hehe... to wyczucie w nabieraniu, eh. Góra wyszła fajnie, to pokazuje, bo reszta to .... podkowy z 12 o. i 2 x warkoczyki 4 oczkowe "ku sobie" skręcane.... i w sumie to mogłam pociągnąć jeszcze motyw, bo czapka podciąga się ku górze i uszy wychodzą.... albo znajdę mniejszą główkę chętną albo.... się dorobi, poprawi kiedyśtam:)


Mitenki.... miały być szare i z warkoczem.... no to jest podkowa i mini warkoczyki - wykorzystałam ze szkółki mitenek w drutoterapii:) Fotka przed moczeniem. To drugi mój quasi-autorski projekt mitenek:) Pierwszy będzie niżej.... mam nawet prawie-schemat w notesie, hehehe.....

Otóż i pierwsze mitenki "autorskie".... poniższa cegła/terakota merino/akryl.... fajnie sprężynuje, akurat na wyroby rękawiczko-mitenkowe... przynajmniej jak na moje doświadczenia włóczkowe to toto mi pasuje...... autorskość pomysłu polega na tym, że w formę ustaloną wrzuciłam motyw liścia z Haruni.... bo to do kompletu z chustą ma być..... takie flakowate, bo jeszcze nie moczone.... mam ciągle jakąś niepewność co do nich......
 

Owa Haruni karmelowa.... wełna 80% reszta poliamid...... tylko proszę nie piszcie, że taki skład mi się nie zblokuje, bo zejdę na zawał! Z tej wełenki mam zamówione 2 chusty........


 Jakoś szybko mi się ta Haruni dzierga, na KP 5.... jeszcze wczoraj miałam ledwie zaczątek, wzięłam ze sobą w podróż (o której za chwilę), ale w "pksie" ścisk, głupio byłoby druty wyciągać.... no jeszcze takie 40cm bez schematu to by szło, ale..... tak więc z zaczątkiem wróciłam, wieczorem poddziergałam, dzisiaj rano ciut a teraz pisząc, mam już o 2 listki więcej, niż na zdjęciu..... No i ona leci z powyższymi mitenkami liściastymi, co to "prawie autorski" wzór..... hehe....Ale ale..... po com ja się pchała do tego "pksu" ( a dokładniej to czeskie autobusowe doprawy)??? Ano w Pradze wczoraj wystawa-targi "Wełna i co z niej...." się odbyły. Więcej na ten temat u Fanaberii w Pradze, organizatorem była Daniela Linhartova z Dalina..... o powyższych guru jednego zdania się nie da napisać, więc...... innym razem, bo dygresje mnie zgubią. O samym wydarzeniu też sporo by pisać..... primo - poznałam Fanaberię.... czytając jej bloga od deski do deski, wydawało mi się, że to jakaś postać wymyślona, a ona naprawdę istnieje! z krwi i kości:) Secundo - wyroby i ludzie.... nie spodziewałam się takiej otwartości, twórcy i hodowcy opisywali, odpowiadali bardzo szczegółowo, pozwalali fotografować i filmować.... myślałam, że będą się strzec barbarzyńców i podróbkowiczów (takich jak ja). A tu guzik..... Skóry, runa, czesanki, wełny, sprzęty, przeróżne kołowrotki, wrzecionka, stoły tkackie, filc i wyroby (nie tylko biżu i kapcie, ale całe żakiety, poncza filcowe! a jaki kunszt, elegancja...), wyroby wełniane i precelki ręcznie przędzione, ręcznie barwione..... cuda na kiju. Aparatu nie miałam........ ale parę groszy wzięłam, dobrze że wystawa na terenie nie obfitującym w bankomaty:))) Na ten bilet powrotny na "pks" chyba nieumyślnie wyżebrałam Angorę.... ale ciiii.....

No i tu zaczyna się cacuszko.... czyli moje zakupy.....


Czesanka (nie powiem z głowy czego....) od Fanaberii..... ehh... czego by człowiek od Niej nie wziął.... podpowiedziała, że jak na początek przygody z wrzecionkiem, to będzie okej:) Ale i tak polecę po kawałek jakiegoś brutala do sklepu art u mnie w mieście, na rozkręcenie kołowrotka, które mam zamiar zrobić sama.... kiedy?  w wakacje pewnie..... :)


Króliczki.... czyli Angory od hodowczyni.... w oko wpadła mi ta różowa i tak kręciłam się i kręciłam wokół Pani, aż zaatakowałam..... szary po dużej obniżce dokupiłam/dostałam.... do kompletu:) Ale jakoś tak.... chyba angorę trzeba mieszać z czymś, prawda? Bo mam wrażenie że taki delikat rozpadnie mi się w rękach ..... co z tego będzie? nie wiem jeszcze...... boję się zbrukać.....

No i absolutny czad...... Lama.... była pierwsza..... jest milunia jak króliczki, Pani hodowczyni mówiła, że tylko jeden zwierzaczek dawał jej takie runo, ale już go niestety nie ma:( Jechałam w pksie i trzymałam sobie w nim rączki zziębnięte...... Boże, jakie to miłe! Jakie to piękne! Chyba zostawię sobie w takim stanie, jakie jest i nic z tego nie zrobię! :)


Także posiadam piękności, ale nie wiem, co z nich i jak, żeby nie popsuć...... Muszę za radą Fanaberii poczytać o wełnie i ..... zbierać pieniążki na kurs u niej, aż we Francji w nowym roku......

7 komentarzy:

  1. Piękne dziergadła! A te zakupy..ech... jak marzenie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Same śliczności,zakupy marzenie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne ! Z niecierpliwością czekam na prezentację Haruni :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze... no i nie wiem, od czego zaczynać "pochwały":)) Wszystko śliczne i cudne i w ogóle... zazdraszczam tych drutkowych robótek:)) Włóczki... eh:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Madziu,piękności kupiłaś.Ja przegapiłam tę wełnę z lamy.Zabawnie piszesz na blogu,miło się go czyta,robótki Twoje świetne.Odwiedzałam juz kiedyś Twojego bloga.Teraz jest taki czas masakryczny,a właściewie jego brak, że ledwie sie wyrabiam.O Pradze jeszcze nie zdążyłam napisać na blogu,może w przyszłym tygodniu.Fajnie było Cię poznać.Ja też do Normandii się szykuję,tylko nie tak
    zaraz.Pozdrawiam Maryla

    OdpowiedzUsuń
  6. Szare mitenki super, mój ulubiony kolor!
    Zdobycze też świetne!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i słówko:)