Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sweter. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sweter. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 21 sierpnia 2014

Airflow i nienoworoczne postanowienia.

Mam poczucie nowego etapu w swoim dzierganiu. Od niedawna zaczęłam robić z gotowych wzorów, ale... i tak coś tam zawsze podkręcę po swojemu, po angielsku to się chyba ładnie nazywa "customize" :D Są tego dobre i złe strony. Dobre: poznaję ciekawe sposoby dziergania, świetnych ludzi, dobrze się bawię i dziergam coś, co z góry wiem, jak będzie wyglądało, przy okazji wybieram wzory tak, że wyrabiam stare zapasy włóczek domowych wszelakich. Złe: w zasadzie jedna zła strona jest taka, że coraz trudniej wymyślić mi coś samej zupełnie od a do zet, łapię się na tym, że przeważnie jest to jakaś ewentualna przeróbka czyjegoś pomysłu.... źle bardzo. Tym bardziej, że od dawna planowanym krokiem naprzód w moim dzierganiu było wymyślanie, spisywanie, publikowanie swoich pomysłów, kreacji, wzorów. Jestem blisko, niebawem coś już będzie, ale też jest ale.... ale to w swoim stosownym czasie:)

Airflow - to w sumie pierwszy mój tzw KAL, wspólne dzierganie wzoru Justyny Lorkowskiej znanej jako Lete:) To mój pierwszy od długiego czasu kardigan dla mnie! :) Wełnę miałam z zapasów, troszkę nierówna, troszkę cieńsza, ale ja robię wolno, więc i druty malutkie... A o dziwo i tak w miarę szybko poszło:) Zaczęłam od wersji xxl - niestety, jestem dość krągłą osobą... ale wychodziło za duże... podeszłam do xl... i generalnie jest ok, ale ramiona mogłam zrobić wg l, dół wg xl... jestem okrągła, czyli też krótka:)))) więc otwory na rękawy trochę mi opadają (moje wolne dzierganie też tu dodało nieco, widać to dobrze na zdjęciu tyłem przy szafie, że "szew" na ramionach powinien być wyżej...). Nie będę Airflowka pruć, bo da się chodzić na luzaka, jak najbardziej!  A może ktoś z większymi ramionami się znajdzie i Airflow Burgundowy pójdzie w świat? Ja zrobię sobie drugiego, bo warto. Kardigan jest bardzo przyjazny, podoba mi się metoda contignous wyrabiania ramion, są takie dopasowane, nie opadające, jak w przypadku raglana (oczywiście, jeśli się nie przesadzi z szerokością, jak u mnie;)

Zdjęcia - ozdoba bloga - niestety mam słabe... po pierwsze, na manekinie niezbyt, bo manekin sporo mniejszych rozmiarów, więc wszystko wisi, niczego nie widać...po drugie - na mnie..... no niestety, fotogeniczna nie jestem, do tego postura też mało modelingowa, cóż.... tym razem zdjęcia ozdobą nie będą:) Ale za to polecam wskoczyć pod podanym link na ravelry, tam to jest piękna galeria Airflow!
Zmiany moje - bo pewnie da się je zauważyć - listwa jest na odwrót, lewymi oczkami, dlatego odwija się na zewnątrz, dół i mankiety zrobiłam ściegiem francuskim - lepiej mi pasuje do tej lewej listwy no i nie umiałam zmęczyć przekręconego ściągacza na płasko (dziergam kontynentalnie, czyli po naszemu:)

No i jak już o tych zdjęciach - postanowienie nienoworoczne - schudnę! bo trzeba ładniejszych zdjęć, mniejszego zużycia fajniejszych (droższych;) wełen, szybsze dzierganie mniejszych metraży:))) Albo poszukam Goka, bo być może ze zbyt dużą nawiązką podchodzę do swoich rozmiarów? hehe...

Następnym razem Helmut po raz trzeci....... Tymczasem Airflow, zdjęcia w upale:
wełna no name tzw skarpetkowa 75/25 wełna/poliamid, 6 motków 50g/210m, druty KP 3mm










sobota, 7 czerwca 2014

Odblokowałam się

Tak, praktycznie 2 miesiące zajęła mi praca nad poniższym Langiem... nie wiem, na ile mogę to swoncho nazwać swoim a na ile jego, wiem natomiast, że "oni" tego tak na pewno nie robili:)))
Ja swoją wersję zrobiłam tak: najpierw jeden rękaw, potem drugi i połączyłam obydwa z przodu i z tyłu szwem dziewiarskim. Brzmi banalnie prosto, prawda? Ale do tego rozwiązania, które dało mi estetyczne, noszalne i symetryczne swoncho, do tego "przypadkiem podobne do oryginału z obrazka", dochodziłam długo... Męczyłam się... zaczęłam i prawie skończyłam parę innych rzeczy, bo przecież 2 miesiące nie przerabiałam tylko i wyłącznie 800m tweeda! Dzisiaj śmiem twierdzić, że na upartego machnęłabym w 3 dni... no 4 :)
Czego się przy okazji nauczyłam? Że dobieranie oczek i ubieranie oczek daje piękne skosy i nowe kształty dzianinie, pewnie w dość przewidywalny sposób dla kogoś kto matematycznie by to rozliczył i wykreślił, ja jednak takich zdolności nie mam, musiałam sobie radzić inaczej, po prostu robić, pruć, wyciągać wnioski, robić od nowa... Sweterek oczywiście nie jest identyczny, zresztą, nie musiał być. Jednak główna linia chyba została odnaleziona i zachowana:)
Co mi zostało? Kilkaset metrów tweeda sprutego, którego użyję na sweterek dla córki, bo spruty trochę jakby stracił na obfitości, a dzięki temu dał mi pożądaną próbkę dla ... a to następnym razem:)
Swoncho pożarło nieco ponad 5 motków Felted Tweed Rowana (o ile nie pogubiłam się w liczeniu motków nowych i prutych:) Druty nr 3,75.
Muszę uporządkować notatki papierowe nt tego projektu.... blee... nie lubię.
A teraz zdjęcia i zajawki tego, co za chwilę na blogu.
No bo się odblokowałam w końcu!











wtorek, 11 marca 2014

Było miło:)

Tak, zdecydowanie to najprzyjemniejsza nitka, jaką przyszło mi przerobić jak do tej pory - Rowan Kid Silk Haze. Bluzka typu nietoperz, spora, delikatna, "luzacka". Na początku trochę obawiałam się, jak to zrobić? Z tak delikatnej włóczki? Ale okazało się, że jest ona tak puszysta, że robótkę dziergałam na drutach nr 6 i wcale nie uważam, żeby wyszło za luźno... sweterek pochłonął niecałe 3 motki, rozmiar taki 38, chociaż na manekinie 40-42 wisi...rękaw wygląda na długi, ale manekinka ma z lekka dziabnięte ramiona, no i "w życiu" pewnie będą podciągane do łokcia, jak widzę u tego typu modeli sweterków/bluzek... Myślałam też dość długo, jak zrobić, aby nie szyć? No i wymyśliłam tak, że po skończonej robocie miałam do schowania 2 nitki przy rękawach, 2 nitki przy dekolcie i jedną na dole. To tyle pracy z igłą. Co wymyśliłam? Ano, przydała mi się znajomość techniki nabierania oczek, jak przy skarpetkach robionych od palców (w życiu nie zrobiłam ani jednej skarpetki, ale technikę gdzieś kiedyś widziałam i od razu przećwiczyłam). Nabrałam podwójną nitką z 2 motków ilość na grzbiet rękawa, potem rozdzieliłam na pojedynczą na pojedynczy drut - powstał otwór na dekolt - i z powrotem podwójną na 2 drutach na grzbiet drugiego rękawa.... potem przerobiłam po kilka rządków przodu, po kilka rządków tyłu pojedynczą nitką.... po osiągnięciu odpowiedniej ilości rządków, aby dały razem otwór na rękaw, połączyłam przód i tył i dalej już do dołu robiłam na okrągło.... Na grzbiecie rękawów nabrane podwójna nitką oczka dały delikatne zaznaczenie jakby szwu.Stwierdzam z całą mocą, że znajomość technik znacznie poszerza wyobraźnię:)))

Niebieskiego będzie ciąg dalszy, bo i Rowana zostało i nowa chusta w mocnym modrym się plecie już...

Dziękuję za porady dotyczące czerwieni... ciągnie się ta listwa... ale na razie zakupiłam ognistą czerwień do farbowania, z papierowego katalogu widzę, że burgund z całą pewnością by dał radę - ale nie chciałam w bordo.... - ognista czerwień - zobaczymy... pomyślałam, że na prucie zawsze będę miała czas... w paski nie idę, bo przeplatanie nitek w miejscu, gdzie są ażurowe dziurki uważam za ryzykowne estetycznie:) chociaż może byłby to i całkiem ciekawy efekt? ale to też związane z pruciem.... farbowanie szybsze... zobaczymy.





piątek, 5 lipca 2013

Bardziej kolorowo już chyba być nie może:)

Musicie mi wybaczyć długie przerwy w załączaniu nowych zdjęć i informacji na blogu - od 2 tygodni niespełna mamy klucze od nowego mieszkania i.... dzieje się!  Ale dzieje się też na drutach, późnymi wieczorami, jednak na zdjęcia i opisy czasu już zdecydowanie brak.


Sweterek Czakerski - taka nowa wersja bawełniana Tęczowego. Dlaczego Czakerski? Nie trudno się domyślić:)


Co nowego w nim? Prawie wszystko...Bawełna Paris Dropsa, druty 4,5.


Tym razem robiłam od góry raglanem do dołu (wtedy od dołu do góry), bez listwy guzikowo-dziurkowej, tę dorobiłam potem nabierając oczka na brzegach... do tego od lewej strony szydełkiem i bawełną w kolorze listwy (ale rozdzieliłam nitkę na pół, żeby nie robić grubego wału) złapałam brzeg i listwę, chowając tym samym resztki nitek, które pięknie się tam umościły.




Guziki... przyszyte podwójnie, tzn od lewej strony dałam przezroczyste cienkie, dzięki temu wystarczyło 2-3x przeciągnąć nitkę a guziol trzyma się mocno i na pewno nie wyciągnie od razu listwy, do tego dodatkowo nitka od szycia guzika pięknie się chowa pod przezroczystym szkiełkiem tworząc "tajemniczy skarb" - pamiętacie taką zabawę z dzieciństwa? Kopało się jamkę w ziemi, kładło "skarb" czyli kolorowy papierek od cukierka albo zerwany mlecz, bratek, przykrywało złomkiem szkła i zasypywało jamkę.... a potem paluchem lekko rozgrzebywało piasek i polerowało szkiełko a pod nim błyszczał skarb! No więc tak teraz wyglądają moje nitki od guzików:)



Pojawiły się bufiaste kieszonki zapinane na guziol i nowatorskie wielce dziurki-pętelki... nienawidzę szyć ręcznie, obrabiać, wykańczać itepe, więc dziurki przy sweterku to jest to, czego szczerze nienawidzę! stąd urodziły się dziurki-pętelki..... przy takiej listwie, którą nabieram z brzegu i robię "w szerokość", w przedostatnim rzędzie co kilka oczek (tutaj co 10) nabieram na drut 3-4oczka (żadnego nie spuszczam) i robię dalej, do końca rzędu. Ostatni rząd przerabiam "normalnie", wszystkie oczka "jak leci", no i potem zamykam oczka. W miejscu dobranych 3-4 oczek tworzy się dziurka-pętelka, na tyle ładna i elegancka, że już jej nie obrabiam niczym, tylko rozpycham grubym paluchem:)




Tutaj dałam 10 guzików na długości około 82cm, bo taki sposób zapinania jest trochę "rozchodzący się" - co widać szczególnie na zdjęciach na manekinie (sweter jest na drobniejszą osobę niż manekin), gdy miałam jeszcze pierwotną wersję 6 guzikową.... Mam nadzieję, że właścicielka sweterka da znać, czy 10 guzików zapobiegło "rozchodzeniu się" zapięcia :) Pewnie tak....


No i jeszcze 2 zdjęcia, które  - uwaga, będę nieskromna - pięknie pokazują sposób taliowania i biodrowania - normalnie nie mogę się na te 2 zdjęcia napatrzeć:) Oczywiście robię to "by oko", dzięki manekinowi... co ja bym bez Marysi teraz zrobiła? a nic... jak prawa ręka! Oprócz taliowania-biodrowania prezentuję zamarkowany szew, 1 oczko lewe, bo przecież unikając szycia, przody i tył robię od razu w kupie:)


Chcecie zobaczyć, jak się takiego tęczaka czakerskiego nosi? Proszę...


A ja nadal pod wpływem kolorów.... wracam do przeprowadzki:)

autor wieszaków: cositas

Czy da się jeszcze bardziej kolorowo??? :D

sobota, 23 lutego 2013

Prototyp już jest

Teraz dzierga się wersja ostateczna, dorosła, przemyślana i sprawdzona:) Prototyp lekko sfatygowany wielokrotnym pruciem na górze i po skończonej robocie odkryłam, że wcale nie zginęły mi druty nr 3, ale jeden drut 3 i jeden 3,5, tak więc całą bluzkę zrobiłam na jednym drucie takim, drugim innym.... nieświadomie, mając tyle dni w rękach oba druty nie wyczułam różnicy, dopiero teraz mnie olśniło lub wróciło czucie w palcach:))) Na szczęście przed dorosłymi bluzkami.... druty już zamówione, niestety obie pary:( pewnie za kilka dni znajdę zguby..... Wracając do bluzki... ostatecznie muszę zwiększyć nieco szerokość rękawa i dekolt.... oczywiście wiem jak:) Więcej zdradzę, jak już będę chwaliła się dorosłą wersją, idealną! :) hehe.... cieszy mnie ta robótka (mimo, że ostatni dokupiony motek jest w innym odcieniu wrzosu babyalpakosilkowym, ehh no cóż, w końcu to prototyp:), cieszy, bo widzę, że pewne wizje zaczynam umieć przekładać na druty:) Oddaję głos Hani:





sobota, 9 lutego 2013

Tęcza tęcza cza cza...

Tęczowiec, sweter tęcza, tęczak, "nienawidzę pasków", jak zwał tak zwał - na początku był kocyk , bo nie mam co udawać, że pomysł na tęczaka urodził się w mojej głowie :) Owszem, przeszedł lifting, nawet dość dogłębny... poszukiwania odpowiedniej włóczki (merino 50% i 50% akryl, dostępnych ponad 30kolorów, ja użyłam.... 23:), zastosowane rozwiązania typu zapinanie na guziki, bez nadmiaru wachlarzy wokół szyi, wydłużone rękawy i mnóstwo kolorów.... takie wymagania postawiła Pani Od Angielskiego.... tak, tęczakiem spłaciłam semestr zajęć córki:))  Pani jest drobniejsza niż moja Mania, więc bardziej jest lumpowaty niż dopasowany - i tak miało być.
Wnioski po skończonej robocie - kupa nitek do schowania i sztuka obrabiania dziurek zdecydowanie odstręczają mnie od zrobienia tego sweterka po raz drugi, ALE efekt końcowy i wrażenia - rewelacyjne, kuszą.....

Zanim zdjęcia - zapowiem, że teraz będzie o wiele spokojniej, bardziej pastelowo... jesteście ciekawi? Oto moje plany na najbliższe tygodnie: KLIK Najpierw jednak mały prototyp kimonowy - in progres....



czwartek, 28 czerwca 2012

Jak kangurek z żurawiem

Ale najpierw o tym, co aktualnie robię... pisałam, że wygrałam w Motkach ... motek:) Romantika Melange... cieniutka ze zgrubieniami i metalicznymi błyskami... - ozdobna - co ja z niej zrobię?? Nie mam doświadczeń w tej dziedzinie:) Ale... pomysł się urodził, chyba to nawet będzie najbardziej autorski pomysł i mam nadzieję - całkiem niezły:)) Oto motek Romantiki (połączę z bawełną Rowana w kolorze stare złoto/herbatnik:)


W przesyłce dostałam również drugi motek Romantiki w kolorze stalowo szarym, również doczeka się pomysłu... oraz katalog Alize i próbki... bardzo mi miło:) Uwielbiam takie gadżety:)

Następnie... poszukiwałam wzoru na coś cardiganowatego... aż przypadkiem odkurzyłam numer wiosna/lato Vereny a tam.... tadam!  - chociaż z podejrzeniem podchodzę do wzorów z gazetek... ale moje zwoje mają już porządny punkt zaczepienia... najbardziej odpowiada mi chyba cardi nr 1, ale bez paska.... chociaż założenia Dropsowa Babyalpaca Silk da chyba raczej efekt, jak na zdj nr 2, ale tutaj odpadają te kieszeniochy....  no zobaczymy po dyskusjach ze zleceniodawczynią:)


I last but not least - żuraw na kangurze.... uwielbiam tę metamorfozę, którą przechodzi wełna po przepraniu robótki...



poniedziałek, 25 czerwca 2012

Kangurki

Się udziały... Maleństwo i Czarny... obydwa z farbowanej przez mnie wełny czeskiej Barbary, którą można zobaczyć w zakładce "wełny"na górze strony... na czarny farbowałam ten melanżyk a na zielono naturalny... na pomarańczu został lekki melanżyk, fajnie wygląda. Czarny na etapie suszenia. Dziergałam na KP 4, na zielony poszło niecałe 2 motki zielonego, półtora... plus połówka brązowego, razem około... ja wiem -  400m z groszami... na czarny..... bodajże 4 czarne plus jeden niecały pomarańczowego, razem nieco ponad 1000m.
Aktualnie wracam do liści Gail w formie chusty (prawie kończę) i w formie szala (praktycznie początek), a że obydwie wersję robię drutami KP 5, i mam je tylko jedne, to nie mogę się zdecydować, co dziergać... pewnie będę zmieniać druty w zależności od stopnia znudzenia:)) Na obydwu pracach mi zależy, żeby skończyć jak najszybciej... bo potem czeka wyzwanie - cienkie ponczo i cienki sweterek-kardigan rozcięty, niezapinany.... już wiem z czego i wiem z grubsza jak... więcej pracy czeka mnie przy sweterku, tu jeszcze poszukuje jakiegoś wzoru, bo mam przed oczami efekt końcowy, ale z tego co oglądam wzory w necie, to nie do końca znajduję to, co chcę.... dlatego najpierw będzie ponczo, bo tutaj prawie wszystko mam już przemyślane..... A może Wy podpowiecie jakiś wzór na taki cardigan? O ile pamiętam miał być z kapturem i bez ściągaczy, rękawy takie szersze, z przodu rozcięty, ale bez zapięcia.... chciałabym zrobić z Dropsa Babyalpaca Silk.... - taki lejący elegancki lump w naturalnych kolorach:) Oczywiście wzór nie musi idealnie odpowiadać mojemu opisowi, potrafię sobie wprowadzić ewentualne zmiany "po swojemu"... Chciałabym zrobić go idealnie:)


czwartek, 22 marca 2012

Sweter Nemo :)

Pierwsze i drugie zdjęcie najlepiej oddają kolor w rzeczywistości.. wełna czeska extra 100%, druty KP 6, farbowanie własne, tylko jasny szary jest oryginalny. Będzie więcej takich, bo wciąga jak .... chusty, które aktualnie mam  na drutach sztuk 2 i jeden szal:) Muszę kupić w kwietniu drukarkę, bo już nie mogę dłużej rysować wzorów z monitora na kartkę, robią się zbyt skomplikowane i trudniej jej przechowywać, ponieważ rysuję na tym, co mam pod ręką, zero unifikacji:)) A w punkcie ksero głupio się patrzą - kto teraz lata wydrukować 2 kartki do punktu ksero, palec w górę:)) Marzy mi się taka wifi, co by nie musiała być pod ręką no i najlepiej żeby była rozmiarów mikroskopijnych... odstręcza mnie myśl o kolejnych kablach i gratach w okolicy biurka...:((




Dla przypomnienia - farbowanie wyglądało tak...