No ale tak się dzieje, że nie ma czasu taczek załadować:))) I teraz nie wiem, czy od zaległości czy od najświeższych wydarzeń zacząć... a to po starociach.... będzie szybciej a na koniec cacuszko:)
Na początek czapka, która powstała nie wiadomo po co i dlaczego:) mam ciut tej ceglastej merino/akryl, fajnie się robi i .... chyba warkocze-podkowy chciałam spróbować i poleciałam czapą całą..... miała być na dorosłą głowę a jest akurat na 4 latkę... hehe... to wyczucie w nabieraniu, eh. Góra wyszła fajnie, to pokazuje, bo reszta to .... podkowy z 12 o. i 2 x warkoczyki 4 oczkowe "ku sobie" skręcane.... i w sumie to mogłam pociągnąć jeszcze motyw, bo czapka podciąga się ku górze i uszy wychodzą.... albo znajdę mniejszą główkę chętną albo.... się dorobi, poprawi kiedyśtam:)
Mitenki.... miały być szare i z warkoczem.... no to jest podkowa i mini warkoczyki - wykorzystałam ze szkółki mitenek
w drutoterapii:) Fotka przed moczeniem. To drugi mój quasi-autorski projekt mitenek:) Pierwszy będzie niżej.... mam nawet prawie-schemat w notesie, hehehe.....
Otóż i pierwsze mitenki "autorskie".... poniższa cegła/terakota merino/akryl.... fajnie sprężynuje, akurat na wyroby rękawiczko-mitenkowe... przynajmniej jak na moje doświadczenia włóczkowe to toto mi pasuje...... autorskość pomysłu polega na tym, że w formę ustaloną wrzuciłam motyw liścia z Haruni.... bo to do kompletu z chustą ma być..... takie flakowate, bo jeszcze nie moczone.... mam ciągle jakąś niepewność co do nich......
Owa Haruni karmelowa.... wełna 80% reszta poliamid...... tylko proszę nie piszcie, że taki skład mi się nie zblokuje, bo zejdę na zawał! Z tej wełenki mam zamówione 2 chusty........
Jakoś szybko mi się ta Haruni dzierga, na KP 5.... jeszcze wczoraj miałam ledwie zaczątek, wzięłam ze sobą w podróż (o której za chwilę), ale w "pksie" ścisk, głupio byłoby druty wyciągać.... no jeszcze takie 40cm bez schematu to by szło, ale..... tak więc z zaczątkiem wróciłam, wieczorem poddziergałam, dzisiaj rano ciut a teraz pisząc, mam już o 2 listki więcej, niż na zdjęciu..... No i ona leci z powyższymi mitenkami liściastymi, co to "prawie autorski" wzór..... hehe....Ale ale..... po com ja się pchała do tego "pksu" ( a dokładniej to czeskie autobusowe doprawy)??? Ano w Pradze wczoraj wystawa-targi "Wełna i co z niej...." się odbyły. Więcej na ten temat u
Fanaberii w Pradze, organizatorem była
Daniela Linhartova z Dalina..... o powyższych guru jednego zdania się nie da napisać, więc...... innym razem, bo dygresje mnie zgubią. O samym wydarzeniu też sporo by pisać..... primo - poznałam Fanaberię.... czytając jej bloga od deski do deski, wydawało mi się, że to jakaś postać wymyślona, a ona naprawdę istnieje! z krwi i kości:) Secundo - wyroby i ludzie.... nie spodziewałam się takiej otwartości, twórcy i hodowcy opisywali, odpowiadali bardzo szczegółowo, pozwalali fotografować i filmować.... myślałam, że będą się strzec barbarzyńców i podróbkowiczów (takich jak ja). A tu guzik..... Skóry, runa, czesanki, wełny, sprzęty, przeróżne kołowrotki, wrzecionka, stoły tkackie, filc i wyroby (nie tylko biżu i kapcie, ale całe żakiety, poncza filcowe! a jaki kunszt, elegancja...), wyroby wełniane i precelki ręcznie przędzione, ręcznie barwione..... cuda na kiju. Aparatu nie miałam........ ale parę groszy wzięłam, dobrze że wystawa na terenie nie obfitującym w bankomaty:))) Na ten bilet powrotny na "pks" chyba nieumyślnie wyżebrałam Angorę.... ale ciiii.....
No i tu zaczyna się cacuszko.... czyli moje zakupy.....
Czesanka (nie powiem z głowy czego....) od Fanaberii..... ehh... czego by człowiek od Niej nie wziął.... podpowiedziała, że jak na początek przygody z wrzecionkiem, to będzie okej:) Ale i tak polecę po kawałek jakiegoś brutala do sklepu art u mnie w mieście, na rozkręcenie kołowrotka, które mam zamiar zrobić sama.... kiedy? w wakacje pewnie..... :)
Króliczki.... czyli Angory od hodowczyni.... w oko wpadła mi ta różowa i tak kręciłam się i kręciłam wokół Pani, aż zaatakowałam..... szary po dużej obniżce dokupiłam/dostałam.... do kompletu:) Ale jakoś tak.... chyba angorę trzeba mieszać z czymś, prawda? Bo mam wrażenie że taki delikat rozpadnie mi się w rękach ..... co z tego będzie? nie wiem jeszcze...... boję się zbrukać.....
No i absolutny czad...... Lama.... była pierwsza..... jest milunia jak króliczki, Pani hodowczyni mówiła, że tylko jeden zwierzaczek dawał jej takie runo, ale już go niestety nie ma:( Jechałam w pksie i trzymałam sobie w nim rączki zziębnięte...... Boże, jakie to miłe! Jakie to piękne! Chyba zostawię sobie w takim stanie, jakie jest i nic z tego nie zrobię! :)
Także posiadam piękności, ale nie wiem, co z nich i jak, żeby nie popsuć...... Muszę za radą Fanaberii poczytać o wełnie i ..... zbierać pieniążki na kurs u niej, aż we Francji w nowym roku......